Czytasz = Komentujesz
Rose
Siedziałam
na mojej ulubionej polance w lesie i wsłuchiwałam się w śpiew
ptaków. Po chwili poczułam na ramieniu czyjś dotyk. Otworzyłam
oczy i spojrzałam za siebie, mama stała za mną w pięknej, białej
sukience i uśmiechała się. Szybko wstałam, żeby ją przytulić,
ale nie mogłam jej dotknąć. Rozpływała się jak mgła, a po
chwili znów wyglądała normalnie.
Spróbowałam
złapać ją za rękę, ale zniknęła całkiem. Nagle zrobiło się
ciemną, zaszło słońce, ptaki przestały śpiewać i zaczął
padać deszcz.
Wbiegłam
w las ,żeby się schować. Robiło się coraz ciemniej, biegłam
przed siebie, nawet nie wiedząc gdzie. W pewnym momencie się
zatrzymałam, usłyszałam znajomy głos, ruszyłam za nim.
Deszcz
z każdą minutą padał coraz mocniej, a do tego doszły jeszcze
pioruny i silne grzmoty.
Ale
ja nie zwracałam na to najmniejszej uwagi, szłam w kierunku głosu,
który stawał się coraz głośniejszy, jak zahipnotyzowana.
-
Rose...
Poczułam, że ktoś uderzył
mnie w twarz. Otworzyłam oczy i z krzykiem usiadłam.
Pierwszą rzeczą jaką
zobaczyłam była twarz Olivier'a kilka centymetrów od mojej.
Z tej odległości był on
jeszcze przystojniejszy niż normalnie, Wpatrywałam się w jego
błękitno-szare oczy i pięknie zarysowane usta.
Dla mnie ta chwila mogłaby nie
mieć końca, ale on musiał się odsunąć.
- Rose, dobrze się czujesz? -
Zapytał gdy już obydwoje staliśmy na nogach.
- Chyba tak tylko trochę kręci
mi się w głowię.
-
To normalne, straciłaś przytomność i leżałaś z jakieś 10
minut bez ruchu. Nieźle mnie wystraszyłaś.
-
Na tyle, żeby bić mnie po twarzy? - Spojrzałam na niego z
uniesionymi brwiami, a on tylko podrapał się w tył głowy i
uśmiechnął przepraszająco.
-
Faceci – Potrząsnęłam głową i przewróciłam oczami, co
wywołało u Olivier'a wybuch śmiechu.
-
Czekaj... Gdzie jest Destiny?
Zaczęłam
rozglądać się dookoła i szukać wzrokiem mojego wilczka. Ostatnie
co pamiętam to to, że była ona przy mnie gdy straciłam
przytomność, a teraz jej po prostu nie ma.
-
Destiny! Destiny! - Zaczęłam biegać w kółko i krzyczeć na cały
głos, ale to nic nie dawało.
-
Rose, uspokój się zaprowadziłem ją do jej zagrody jest
bezpieczna.
Zatrzymałam
się i z gniewem wypisanym na twarzy wolnym krokiem podeszłam do
Olivier'a.
-
I mówisz mi to teraz? - Zapytałam akcentując każde słowo. - Ja
tu prawie dostałam zawału a ty stoisz sobie spokojnie. Boże
zabije cię!
Wyciągnęłam
ręce chcąc złapać go za szyję, ale on był szybszy i zdążył
uciec.
-
Najpierw musisz mnie złapać, skarbie.
Olivier
uśmiechnął się szyderczo i zaczął się cofać cały czas
patrząc na mnie. Zaśmiałam się i ruszyłam za nim. Gdy tylko ja
trochę przyspieszyłam on robił to samo, z tym małym problemem, że
ja szłam przodem, a on tyłem.
Więc
byłam na wygranej pozycji.
Pobiegłam
prosto na niego, ale on zamiast uciekać zatrzymał się. Wpadłam w
jego ramiona. Zatrzymał mnie tak jakbym ważyła z jakieś 5 kg.
Jednak
praca przy wilkach dodaje siły.
Olivier
przerzucił mnie sobie przez ramie i zaczął się kręcić.
Wybuchnęłam śmiechem i uderzyłam go w plecy, żeby mnie puścił,
ale on nic sobie z tego nie zrobił.
Tak
bardzo zakręciło nam się w głowach, że oboje runęliśmy na
ziemię. Moje ''szczęście'', akurat chciało, że Olivier wylądował
idealnie na mnie. Uniósł się na ramionach i patrzył na mnie tak
intensywnie, aż poczułam, że się czerwienię.
Olivier
przysunął twarz trochę bliżej mojej i uśmiechnął się tym
swoim cudownym uśmiechem.
-Rose?
Co wy robicie? - Z pięknego snu wyrwał mnie głos mojej siostry.