Czytasz = Komentujesz
Rose
-
Rose, chodź tutaj! - Olivier stał w zagrodzie jednego z wilków
pokazowych i wydzierał się na mnie. - Kazałaś sobie pomóc, a
teraz się boisz.
-
Ja wcale się nie boję. Tylko... wolę obserwować z boku. -
Uśmiechnęłam się niewinnie i jeszcze bardziej schowałam za
Destiny.
Na
razie podczas naszych „lekcji” miała mi ona robić za
ochroniarza, ale ja wolę wykorzystać ją jako tarcze ochronną.
-
Idziesz czy nie? - Zapytał już coraz bardziej znudzony Olivier.
Dobra
muszę się wziąć w garść. Wdech, wydech i idź.
Powoli
ruszyłam w stronę chłopaka, ciągnąc Destiny za sobą. Ona
niestety nie chciała ze mną współpracować i nie ruszyła się
nawet o centymetr.
-
Ja tu się dla ciebie poświęcam, a ty co. - Warknęłam i poszłam
dalej, już bez niej.
-
Dobrze, a teraz stój spokojnie. - Odezwał się do mnie Olivier, gdy
już znalazłam się przy nim.
Wsadził
dwa palce do buzi i mocno zagwizdał. Z końca zagrody usłyszałam
ciche wycie, które stopniowo nabierało na sile.
-
Espoir chodź!
Wycie
ucichło, a w naszym kierunku zbliżał się chyba najpiękniejszy
wilk jakiego widziałam. Miał on srebrne futro, które mieniło się
jak brylant wystawiony na słońce i wielkie, błękitne oczy.
-
Podobno tylko wilki wyścigowe są srebrne? - Zapytałam Olivier'a,
który wpatrywał się w to zwierze z takim samym podziwem co ja.
-
Bo tak jest. Tylko, że ona jest za piękna, żeby kazać jej biegać
po torze. Twój ojciec kazał wysłać ją na wystawy i jak dotąd
nigdy nie przegrała.
Tak
bardzo była zafascynowana jej wyglądem, że nie zauważyłam kiedy
podeszła ona do nas tak blisko. Pisnęłam cicho i złapałam
Olivier'a za ramię, tym samym wtulając się w nie.
Chłopak
zaśmiał się, uświadamiając mnie co tak naprawdę robię. Szybko
puściłam jego rękę, mówiąc pod nosem jakieś przeprosiny.
-
To zaczniemy od tego, że musisz ją dotknąć. Wyciągnij przed
siebie rękę i unieś dłoń, o tak. - Olivier zademonstrował mi co
mam zrobić, a Espoir delikatnie otarła się o jego rękę.
Na samą myśl, że za chwilę dotknę wilka przeszły mnie ciarki, ale
posłusznie zrobiłam to co miałam.
Espoir
powoli szła się w moim kierunku, jakby wyczuła, że nie mam ochoty
jej dotykać. Gdy już dość się do mnie zbliżyła nie otarła się
od razu o moją dłoń, tylko delikatnie oparła o nią swój nos i
powąchała.
Połaskotała
mnie wąsami, przez co lekko się uśmiechnęła. Nawet nie było tak
źle jak myślałam. Uniosłam dłoń wyżej i dotknęłam czubka jej
głowy.
Zbliżyła
się już tak blisko, że pyskiem prawie dotknęła mojego brzucha.
Przez
chwilę myślałam nawet, że już się jej nie boję, gdy usłyszałam
warknięcie Destiny.
Espoir
popchnęła mnie z taką siłą, że upadłam kością ogonową na
jakiś kamień i krzyknęłam z bólu.
Olivier
natychmiast rzucił się w kierunku wilków, ponieważ te zaczęły
się szarpać, gryźć i warczeć jak opętane.
Mimo
bólu, szybko podniosłam się z ziemi i odciągnęłam Destiny,
próbując ją uspokoić. Ostatkami sił wyciągnęłam ją z
zagrody, tym samym zostawiając w środku Oliver'a szarpiącego się
z Espoir.
Nagle
przed oczami stanął mi obraz mamy walczącej z rozwścieczonym
wilkiem wtedy w lesie. Chciałam odpędzić od siebie wspomnienia,
ale one nie dawały mi spokoju.
Zaczęłam
krzyczeć, płakać i trząść się. Oparłam się o Destiny
próbując nie stracić równowagi, ale to i tak nic nie pomogło,
ponieważ już po chwili leżałam na ziemie, a ostatnią rzeczą
jaką pamiętam to głos Olivier'a wypowiadający moje imię.
Potem
zapadła ciemność