-Słońce,
wiatr, ziemia, niebo, zwierzęta, wszystko to co nas otacza nazywamy
naturą. Musimy troszczyć się o nią i ją pielęgnować, ponieważ
my także jesteśmy jej częścią. - Siedziałam wsłuchując się w
delikatny, ale stanowczy głos mojej mamy. Ma on w sobie coś
takiego, że słuchając go mógłbyś zrobić wszystko.
Rozglądałam
się wpatrując się w każdy szczegół. Patrzyłam na dzięcioła
siedzącego na pobliskim drzewie, obserwowałam wiewiórki wesoło
biegające wokoło nas, przysłuchiwałam się szumieniu drzew i
śpiewie ptaków. Wszystko to osobno było piękne, ale razem
stanowiło wspaniałą całość.
-
Każde zwierze, roślina i człowiek ma swoje miejsce. Wszystko żyje
w harmonii ze
sobą. Chodź to ci pokaże.
Mama
wstała i wyciągnęła rękę w moją stronę. Podałam jej dłoń i
powoli się podniosłam, szłyśmy dróżką prowadzącą głębiej
do lasu, prowadzącą prosto do strumyka.
Znam
las lepiej niż nasze małe miasteczko. Jest to moje ulubione
miejsce, gdy inne dzieci całymi dniami siedzą na placu, ja wolę
ciszę i spokój. Ludzie mówią, że jestem jak aniołek. Mała,
cicha, spokojna, opanowana. Często dla niektórych za bardo
opanowana, jak na dziesięciolatkę. Ale mi to nie przeszkadza.
Usłyszałam
ciche skomlenie, gdzieś w krzakach. Mama chyba też je usłyszała,
ponieważ zatrzymała się nagle i kazała mi być cicho. Znowu coś
wydało cichy dźwięk, ale tym razem jakby trochę bliżej.
Spojrzałam w stronę tego zamieszania i zauważyłam w krzakach
maleńką główkę zwierzęcia.
Mały
wilczek znowu odezwał się, przypominając nam o tym, że czegoś
chce. Już tysiąc razy słyszałam takie skomlenie, ale te brzmiało
jakoś inaczej.
Może
tak brzmi zwierze na wolności. Bardziej szczęśliwi niż te
trzymane w klatce.
Chciałam
do niego podejść, zobaczyć czy nic mu nie jest, ale gdy tylko
zrobiłam jeden krok w jego stronę, mama zatrzymała mnie ręką.
Już
chciałam powiedzieć, żeby mi pozwoliła chociaż go obejrzeć, gdy
okropne warczenie pokrzyżowało moje plany. Mama popchnęła mnie
tak, że upadłam na ziemie, a jakieś szare wielkie cielsko z dwoma
rzędami ostrych zębów rzuciło się na nią. Usłyszałam tylko
jedno słowo wydobywające się z ust mamy „Uciekaj”.
Pewnie
powinnam zostać i chociaż próbować jej pomóc, ale rodzice uczyli
nas tak, że gdy spotkamy w lesie wilka, nie ważne co się z nimi
będzie działo mamy uciekać. Więc szybko podniosłam się z ziemi
i chciałam biec w stronę naszego domu, gdy znowu usłyszałam
skomlenie. Spojrzałam na wilczka i podbiegłam do niego, żeby wziąć
go ze sobą. Przecież nie mogę go tak zostawić.
-
Tato! Danny! Pomocy! - Wbiegłam do domu zdyszana z całych sił
ściskając mojego towarzysza w rękach.
-
Co się stało?
Pierwszy
odpowiedział mi mój brat, wyłaniając się zza drzwi prowadzących
do kuchni.
Chyba
musiałam wyglądać strasznie, bo ma mój widok od razu do mnie
podbiegł. Położyłam wilczka na ziemi i się rozpłakałam.
Dopiero teraz zaczęłam się martwić o mamę.
Złapałam
Danny'ego za rękę i pociągnęłam w stronę drzwi.
-
Szybko. Musimy się pośpieszyć! - Krzyknęłam tak głośno, że
pewnie usłyszała mnie połowa naszego miasta.
-
Co to za krzyki? - Usłyszałam głos taty, dobiegający zza moich
pleców. Puściłam brata i odwróciłam się w jego stronę.
-
Bo.. ja i mama.. tam... w lesie... znalazłam.. bo... - Krztusiłam
się własną śliną zbierającą się w mojej buzi przez płacz.
Tata patrzył na mnie zdezorientowany, ale wiem jakie jedno słowo
może zadziałać.
-
Wilk.
*6 lat później*
-
Szybciej Destiny! Biegnij!
Siedziałam
na grzbiecie mojej najlepszej, włochatej przyjaciółki i uciekałam
przed moimi siostrami. Jak codziennie ścigałyśmy się od naszego
domu do końca zagród.
Moja
rodzina od pokoleń prowadzi hodowle wilków, najbardziej
przerażające jest to, że mają one po 2 metry wysokości, 2 rzędy
ostrych zębów i pazury, które bez problemu mogłyby rozerwać
człowieka na strzępy. Kiedyś to ja i moje rodzeństwo będziemy
musieli się tym wszystkim zająć, ale jak na razie nie musimy się
o to martwić.
-
Connie chyba nie pozwolimy jej tak nam uciec? - Usłyszałam głos
jednej mojej siostry po prawej stronie i...
-
No jasne, że nie. - … głos drugiej po lewej.
Mocniej
ścisnęłam nogami boki Destiny, a ona momentalnie przyśpieszyła.
Przez chwilę Connie i Loreine trzymały się blisko, ale w końcu
udało mi się od nich uwolnić.
Kocham
to uczucie wolności, gdy jadę na wilku, ale tylko na jednym czuję
się bezpiecznie. Zawsze jak patrze na jakieś inne zwierze mam
wrażenie, że za chwilę ono rzuci się na mnie, jak wtedy ten w
lesie na mamę. Dalej nie mogę pozbyć się tej strasznej
świadomości, że gdybym jej wtedy nie zostawiła sprawy potoczyły
by się inaczej.
Zatrzymałam
się przy zagrodzie, w której trzymany jest Force. Nigdy nie
widziałam większego, piękniejszego, ale zarazem straszniejszego
wilka. Tata uważa, że jest on największą sławą naszej hodowli.
Ale dla mnie to jest to takie same zwierze, które może cie zabić
jak każde inne.
Jedynym
wilkiem, któremu ufam i do, którego zbliżę się na mniej niż na
2 metry jest Destiny. Mój mały wilczek. Przez 6 lat zdążyłam ją
tak oswoić, że już nawet nie warknie na człowieka.
-
Następnym razem to ja jadę na twoim wilku. - Connie zatrzymała się
tuż obok mnie, na co szybko kazałam Destiny trochę się cofnąć.
Nie żartowałam z tym, że nie zbliżę się do innego wilka na
mniej niż 2 metry.
-
To wtedy będziesz się ścigać tylko z Loreine.
Moja
siostra wiedziała, że mówię całkiem poważnie. Już kilka razy
próbowały mnie oswoić z wilkami, ale za każdym razem kończyło
to się tym samy. Albo to ja uciekałam, albo to biedne zwierzę,
które znalazło się w niewłaściwym miejscu i czasie.
-
Rose, proszę cię. Musisz się do nich przyzwyczaić. Kiedyś to ty
będziesz tym wszystkim zarządzać i co powiesz handlarzom.
„przepraszam bardzo, ale ja nie zbliżam się do wilków.” -
Mimo, iż Loreine miała rację, to nie mogłam się do tego
przyznać.
Wzruszyłam
tylko ramionami i pociągnęłam Destiny w stronę, z której
przybiegłam.
Wiem,
że nasz tata uważa, że kiedyś wspólnie wszystkie jego dzieci
będą razem zajmować się rodzinną tradycją, ale trójka jego
dzieci, chyba sobie poradzi. Kocham tą hodowlę, ale nienawidzę
zwierząt, które są na niej. Ja mogę zajmować się tylko Destiny
i to mi wystarczy.
Nasz
dom od zewnątrz wyglądał jak stajnia, w której trzymamy wilki,
ale środek już ani trochę nie jest do niej podobny. Pokój główny,
tam gdzie zwykle tata targuje się z kupcami jest cały w sosnowym
drewnie, kocham w nim siedzieć przy kominku, popijając kakao i
patrząc przez okno na małe wilczki bawiące się w ogródku obok
domu.
Zmieniam
zdanie, mogę zajmować się tylko Destiny i tymi maluchami.
Poszłam
do swojego pokoju, który znajduje się na tyłach domu. Może i mam
najmniejszy pokój z całego rodzeństwa, ale za to najbardziej
przytulny. Wieczorami mogę wyjść na taras i podziwiać z niego
teren całej hodowli. Dom znajduje się na małym pagórku, dzięki
czemu można zobaczyć wszystko co dzieje się w zagrodach wilków,
nie musząc wchodzić na najwyższe piętra.
Kocham
to miejsce, kocham nasze miasto, kocham naszą wyspę. Nigdy nie będę
chciała stąd wyjechać, nawet jeśli całe życie miałabym spędzić
wśród wilków.
Boski *,*
OdpowiedzUsuńświetny ! :)
OdpowiedzUsuńczekam na ciąg dalszy .
zapraszam do mnie : http://always-i-dont-know-what.blogspot.com/2014/05/rozdzia-3-18.html
Super/Lola
OdpowiedzUsuń