piątek, 16 maja 2014

1. "Uciekaj"

 -Słońce, wiatr, ziemia, niebo, zwierzęta, wszystko to co nas otacza nazywamy naturą. Musimy troszczyć się o nią i ją pielęgnować, ponieważ my także jesteśmy jej częścią. - Siedziałam wsłuchując się w delikatny, ale stanowczy głos mojej mamy. Ma on w sobie coś takiego, że słuchając go mógłbyś zrobić wszystko.

Rozglądałam się wpatrując się w każdy szczegół. Patrzyłam na dzięcioła siedzącego na pobliskim drzewie, obserwowałam wiewiórki wesoło biegające wokoło nas, przysłuchiwałam się szumieniu drzew i śpiewie ptaków. Wszystko to osobno było piękne, ale razem stanowiło wspaniałą całość.

- Każde zwierze, roślina i człowiek ma swoje miejsce. Wszystko żyje w harmonii ze sobą. Chodź to ci pokaże.
Mama wstała i wyciągnęła rękę w moją stronę. Podałam jej dłoń i powoli się podniosłam, szłyśmy dróżką prowadzącą głębiej do lasu, prowadzącą prosto do strumyka.
Znam las lepiej niż nasze małe miasteczko. Jest to moje ulubione miejsce, gdy inne dzieci całymi dniami siedzą na placu, ja wolę ciszę i spokój. Ludzie mówią, że jestem jak aniołek. Mała, cicha, spokojna, opanowana. Często dla niektórych za bardo opanowana, jak na dziesięciolatkę. Ale mi to nie przeszkadza.

Usłyszałam ciche skomlenie, gdzieś w krzakach. Mama chyba też je usłyszała, ponieważ zatrzymała się nagle i kazała mi być cicho. Znowu coś wydało cichy dźwięk, ale tym razem jakby trochę bliżej. Spojrzałam w stronę tego zamieszania i zauważyłam w krzakach maleńką główkę zwierzęcia.
Mały wilczek znowu odezwał się, przypominając nam o tym, że czegoś chce. Już tysiąc razy słyszałam takie skomlenie, ale te brzmiało jakoś inaczej.
Może tak brzmi zwierze na wolności. Bardziej szczęśliwi niż te trzymane w klatce.
Chciałam do niego podejść, zobaczyć czy nic mu nie jest, ale gdy tylko zrobiłam jeden krok w jego stronę, mama zatrzymała mnie ręką.

Już chciałam powiedzieć, żeby mi pozwoliła chociaż go obejrzeć, gdy okropne warczenie pokrzyżowało moje plany. Mama popchnęła mnie tak, że upadłam na ziemie, a jakieś szare wielkie cielsko z dwoma rzędami ostrych zębów rzuciło się na nią. Usłyszałam tylko jedno słowo wydobywające się z ust mamy „Uciekaj”.

Pewnie powinnam zostać i chociaż próbować jej pomóc, ale rodzice uczyli nas tak, że gdy spotkamy w lesie wilka, nie ważne co się z nimi będzie działo mamy uciekać. Więc szybko podniosłam się z ziemi i chciałam biec w stronę naszego domu, gdy znowu usłyszałam skomlenie. Spojrzałam na wilczka i podbiegłam do niego, żeby wziąć go ze sobą. Przecież nie mogę go tak zostawić.



- Tato! Danny! Pomocy! - Wbiegłam do domu zdyszana z całych sił ściskając mojego towarzysza w rękach.
- Co się stało?
Pierwszy odpowiedział mi mój brat, wyłaniając się zza drzwi prowadzących do kuchni.
Chyba musiałam wyglądać strasznie, bo ma mój widok od razu do mnie podbiegł. Położyłam wilczka na ziemi i się rozpłakałam. Dopiero teraz zaczęłam się martwić o mamę.
Złapałam Danny'ego za rękę i pociągnęłam w stronę drzwi.
- Szybko. Musimy się pośpieszyć! - Krzyknęłam tak głośno, że pewnie usłyszała mnie połowa naszego miasta.
- Co to za krzyki? - Usłyszałam głos taty, dobiegający zza moich pleców. Puściłam brata i odwróciłam się w jego stronę.
- Bo.. ja i mama.. tam... w lesie... znalazłam.. bo... - Krztusiłam się własną śliną zbierającą się w mojej buzi przez płacz. Tata patrzył na mnie zdezorientowany, ale wiem jakie jedno słowo może zadziałać.
- Wilk.


*6 lat później*

- Szybciej Destiny! Biegnij!
Siedziałam na grzbiecie mojej najlepszej, włochatej przyjaciółki i uciekałam przed moimi siostrami. Jak codziennie ścigałyśmy się od naszego domu do końca zagród.
Moja rodzina od pokoleń prowadzi hodowle wilków, najbardziej przerażające jest to, że mają one po 2 metry wysokości, 2 rzędy ostrych zębów i pazury, które bez problemu mogłyby rozerwać człowieka na strzępy. Kiedyś to ja i moje rodzeństwo będziemy musieli się tym wszystkim zająć, ale jak na razie nie musimy się o to martwić.

- Connie chyba nie pozwolimy jej tak nam uciec? - Usłyszałam głos jednej mojej siostry po prawej stronie i...
- No jasne, że nie. - … głos drugiej po lewej.
Mocniej ścisnęłam nogami boki Destiny, a ona momentalnie przyśpieszyła. Przez chwilę Connie i Loreine trzymały się blisko, ale w końcu udało mi się od nich uwolnić.

Kocham to uczucie wolności, gdy jadę na wilku, ale tylko na jednym czuję się bezpiecznie. Zawsze jak patrze na jakieś inne zwierze mam wrażenie, że za chwilę ono rzuci się na mnie, jak wtedy ten w lesie na mamę. Dalej nie mogę pozbyć się tej strasznej świadomości, że gdybym jej wtedy nie zostawiła sprawy potoczyły by się inaczej.

Zatrzymałam się przy zagrodzie, w której trzymany jest Force. Nigdy nie widziałam większego, piękniejszego, ale zarazem straszniejszego wilka. Tata uważa, że jest on największą sławą naszej hodowli. Ale dla mnie to jest to takie same zwierze, które może cie zabić jak każde inne.
Jedynym wilkiem, któremu ufam i do, którego zbliżę się na mniej niż na 2 metry jest Destiny. Mój mały wilczek. Przez 6 lat zdążyłam ją tak oswoić, że już nawet nie warknie na człowieka.
- Następnym razem to ja jadę na twoim wilku. - Connie zatrzymała się tuż obok mnie, na co szybko kazałam Destiny trochę się cofnąć. Nie żartowałam z tym, że nie zbliżę się do innego wilka na mniej niż 2 metry.
- To wtedy będziesz się ścigać tylko z Loreine.
Moja siostra wiedziała, że mówię całkiem poważnie. Już kilka razy próbowały mnie oswoić z wilkami, ale za każdym razem kończyło to się tym samy. Albo to ja uciekałam, albo to biedne zwierzę, które znalazło się w niewłaściwym miejscu i czasie.

- Rose, proszę cię. Musisz się do nich przyzwyczaić. Kiedyś to ty będziesz tym wszystkim zarządzać i co powiesz handlarzom. „przepraszam bardzo, ale ja nie zbliżam się do wilków.” - Mimo, iż Loreine miała rację, to nie mogłam się do tego przyznać.
Wzruszyłam tylko ramionami i pociągnęłam Destiny w stronę, z której przybiegłam.
Wiem, że nasz tata uważa, że kiedyś wspólnie wszystkie jego dzieci będą razem zajmować się rodzinną tradycją, ale trójka jego dzieci, chyba sobie poradzi. Kocham tą hodowlę, ale nienawidzę zwierząt, które są na niej. Ja mogę zajmować się tylko Destiny i to mi wystarczy.

Nasz dom od zewnątrz wyglądał jak stajnia, w której trzymamy wilki, ale środek już ani trochę nie jest do niej podobny. Pokój główny, tam gdzie zwykle tata targuje się z kupcami jest cały w sosnowym drewnie, kocham w nim siedzieć przy kominku, popijając kakao i patrząc przez okno na małe wilczki bawiące się w ogródku obok domu.
Zmieniam zdanie, mogę zajmować się tylko Destiny i tymi maluchami.

Poszłam do swojego pokoju, który znajduje się na tyłach domu. Może i mam najmniejszy pokój z całego rodzeństwa, ale za to najbardziej przytulny. Wieczorami mogę wyjść na taras i podziwiać z niego teren całej hodowli. Dom znajduje się na małym pagórku, dzięki czemu można zobaczyć wszystko co dzieje się w zagrodach wilków, nie musząc wchodzić na najwyższe piętra.


Kocham to miejsce, kocham nasze miasto, kocham naszą wyspę. Nigdy nie będę chciała stąd wyjechać, nawet jeśli całe życie miałabym spędzić wśród wilków. 

3 komentarze:

  1. świetny ! :)
    czekam na ciąg dalszy .
    zapraszam do mnie : http://always-i-dont-know-what.blogspot.com/2014/05/rozdzia-3-18.html

    OdpowiedzUsuń